Czy ja jestem narcystyczny?
- Filomena

- 25 sie
- 6 minut(y) czytania
Często mi się ostatnio zdarza słyszeć od różnych osób (niekoniecznie w gabinecie) to pytanie. Zwykle mam na to dwa sposoby: albo dyplomatycznie nie odpowiadam, albo udzielam mojej ulubionej odpowiedzi: wszyscy jesteśmy trochę narcystyczni... :) No i poczułam dziś taką potrzebę, żeby się z tych moich wymijających odpowiedzi trochę wytłumaczyć.
Po pierwsze: psychoterapeuta nie zajmuje się diagnozowaniem. To jest rola psychologa klinicznego lub psychiatry. Psychoterapeuta oczywiście zwykle tą diagnozę zna, potrafi rozpoznać choroby i zaburzenia osobowości, ale koncentruje się na objawach, mechanizmach, schematach zachowania i to nad tym pracuje z Pacjentem/Klientem w procesie terapii.
Po drugie: nie jest etycznym zachowaniem diagnozowanie rodziny, przyjaciół, czy znajomych. Co więcej, nie jest to ani pomocne, ani skuteczne i raczej z wielu powodów powoduje więcej zamieszania i szkód niż korzyści, ale nie będę tu tego wątku rozwijać, bo również jest bardzo złożony, a nie o tym dziś mowa.
Po trzecie: naprawdę tak uważam: wszyscy jesteśmy trochę narcystyczni. Co więcej, to nie jest żadne moje osobiste zdanie, ani odkrycie. W ujęciu jungowskim często się mawia, że my "wszyscy mamy wszystko", co w dużym uproszczeniu oznacza, że składamy się z bardzo rozbudowanych i złożonych struktur osobowościowych i zakładanie, że kogoś coś nie dotyczy (w tym nawet terapeuty) jest jakimś rodzajem zakłamania lub nieprzyjmowania do wiadomości choćby tego, że każdy z nas ma swój cień, który również w swojej złożoności składa się między innymi z narcystycznych kawałków. Twierdzenie, że się ich nie ma raczej nasuwa wniosek, że osoba, która wypowiada takie zdanie ma jeszcze tą część siebie bardzo głęboko w nieświadomości i nie dotarła do etapu konfrontacji z tym kawałkiem. Niewątpliwie różnimy się jednak w ilości i intensywności narcystycznych cech i powiedzmy (znowu w dużym uproszczeniu), że jest taki punkt, w którym ze względu na tą ilość i intensywność można zdiagnozować narcystyczne zaburzenia osobowości. Jednak patrząc na taką umowną "skalę narcyzmu" nikt z nas nie jest w okolicy zera. Ponadto w różnych momentach życia i w różnych sytuacjach możemy być w zupełnie innych miejscach na tej skali. No ale skąd to wiedzieć? Jak się na tej skali odnaleźć? Jak zauważyć, że przesuwamy się w tym niewłaściwym kierunku, albo jak nie dopuszczać do aktywowania narcystycznym częścią nas samych i przejmowania nad nami kontroli?
Temat jest na tyle trudny i złożony, że nie potrafię udzielić jednoznacznej i wyczerpującej odpowiedzi na to pytanie, ale przyszła mi dziś do głowy taka myśl, która może pomoże w orientacji. Mianowicie, gdybyśmy zamiast ogólnej "skali narcyzmu" przyjęli empatię jako punkt wyjścia do samoobserwacji, zakładając zgodnie z definicją narcyzmu, że cechuje się on jej brakiem lub ograniczonym do niej dostępem, to możemy sobie wyobrazić takie spektrum pomiędzy stuprocentową empatią (lub być może nawet skrajnym altruizmem), a narcystycznym brakiem empatii. Mając takie spektrum "z tyłu głowy" możemy się przyglądać, jak funkcjonujemy, jak zachowujemy się w różnych sytuacjach, jak reagujemy na różnice zdań, jak wyglądają nasze rozmowy. Czy bliżej nam do empatii, czy do jej braku? Czy widzimy siebie, czy też innych? Oraz czy jak już widzimy innych to, czy chętnie dopuszczamy ich inny punkt widzenia?
Myślę sobie, że w każdej sytuacji życiowej widzimy jakiś swój obraz rzeczywistości, mamy jakiś swój punkt widzenia, swoje odczucia, reakcje, interpretacje zdarzeń. Jednocześnie wokół nas są ludzie, którzy mogą przecież różne rzeczy widzieć, rozumieć, przeżywać inaczej. Empatyczny sposób funkcjonowania w świecie powoduje między innymi ciekawość tych innych punktów widzenia, dopuszcza myśl, że racja nie jest jedna, otwiera dostęp do wrażliwości na to, jak moje interpretacje, zachowania, reakcje, opinie wpływają na innych. W sytuacji różnicy zdań empatia daje możliwość szanowania tej różnicy, a także być może potrzebę jej zrozumienia. W ramach tej empatii mówię jakby: "Widzę siebie i ten świat, ale widzę też Ciebie i ciekawi mnie, jak Ty go widzisz. Ciekawi mnie, bo zakładam, że Ty możesz widzieć coś, czego ja nie widzę i jeśli mi to pokażesz, to mogę zobaczyć coś szerzej. Dzięki temu będziemy się też lepiej rozumieć, zamiast ranić nawzajem w wyniku nieporozumień" Z drugiej strony tego spektrum, będąc w narcystycznym stanie umysłu i z tej perspektywy obserwując świat możemy mieć skłonność do nadmiernego przywiązania do swojego punktu widzenia, być przekonanym o tym, że mamy rację i mieć duży opór do poznawania innych punktów widzenia, uznając to na przykład za pozbawioną sensu stratę czasu. Z takiej narcystycznej perspektywy wysyłam światu komunikat: "Widzę siebie i ten świat, widzę też Ciebie, ale jeśli Ty nie widzisz go tak jak ja, to znaczy, że się mylisz i jeśli nie chcesz przyjąć mojej perspektywy, to nie mamy o czym rozmawiać. Nie interesuje mnie co myślisz, ani co czujesz w związku z tą sytuacją, skoro rozumiesz ją po swojemu." W ten sposób nie poszerzymy perspektywy patrzenia, tylko pozostaniemy w swoim tunelowym spojrzeniu, często raniąc przy tym innych, a siebie skazując na frustrację i samotność, bardzo przecież też w narcyzmie obecną...
Rzeczywistość w swojej pełni zawiera w sobie różne punkty widzenia, różne perspektywy i wykracza ponad to, co samodzielnie możemy eksplorować. Zawiera to, co sobie uświadamiamy, czego doświadczamy, ale także to wszystko czego doświadczają inni. Nie można też pominąć nieświadomości, która również gra doniosłą rolę, zwłaszcza tam, gdzie w ogóle nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale tu też nie o tym... Jesteśmy od siebie tak różni, że nie ma takiej możliwości, żebyśmy mogli widzieć świat w taki sam sposób. Bazujemy przecież na minionych doświadczeniach, zupełnie innych, nie zawsze pozytywnych, co również może wręcz zaburzać odbiór tej realnej rzeczywistości, jeśli zniekształcają go na przykład nasze obawy, wynikające z różnych wcześniejszych rozczarowań lub zranień. A warto pamiętać, że te narcystyczne struktury, to przecież z punktu widzenia współczesnej wiedzy efekt zranień i to najczęściej na bardzo wczesnym etapie życia. Nikt z nas świadomie i z premedytacją, w sposób zamierzony nie staje się narcyzem, ani nie zachowuje w narcystyczny sposób. To co wydaje mi się istotne z punktu widzenia okiełznania tych naszych narcystycznych kawałków, to wyjście poza to tunelowe myślenie i przywiązanie do swojej perspektywy. W social mediowym mainstreamie pełno haseł typu: "dbaj o siebie", "ufaj sobie" i wcale nie chcę ich tu negować, ani podważać, bo nie są według mnie złe. Wydają mi się jednak niekompletne. Z poziomu empatii mogły by brzmieć "dbaj o siebie i o innych" lub "ufaj sobie, ale nie bezgranicznie". Rozwój zaczyna się tam, gdzie podważamy siebie, dopuszczamy, że możemy się mylić, że możemy nie widzieć wszystkiego, że inni mogą widzieć coś, co dla nas jest niedostępne. W połączeniu z empatią pojawia się też autentyczne zaciekawienie drugim człowiekiem, jego perspektywą widzenia świata, ale także jego odczuciami i reakcjami na naszą perspektywę. To jak ja widzę ten świat, lub konkretną sytuację i jak na to reaguję wpływa na innych ludzi. To jak o tym opowiadam, co przeżywam, w jaki sposób przekazuję to innym. Jeśli mam dostęp do empatii, to mam tego świadomość i jest dla mnie ważne, co to robi tym innym. Jeśli mój narcyzm dezaktywuję empatię, dojdę do wniosku, że mam prawo widzieć i rozumieć świat tak, jak chcę, komunikować to w taki sposób, jaki uważam za stosowny, a jeśli ktoś to widzi inaczej i czuje się z tym źle, to jest to jego inna perspektywa, w związku z tym również jego problem i nie moja sprawa.
Wiem, że ciężko się trawi teorię bez konkretu, więc wyobraźmy sobie na przykład, że wracamy do domu i powiedzieliśmy dziecku/partnerowi, że będziemy o 17:00, ale po drodze przejeżdżając obok cukierni wpadamy na pomysł, żeby kupić ciasto... Szukamy miejsca do zaparkowania, w cukierni akurat ogromna kolejka, efektem czego wracamy do domu pół godziny później... Dziecko płacze i krzyczy, że jest 17:30, partner/partnerka stoi w kuchni z dziwną miną. W narcystycznym stanie umysłu, zanim ktokolwiek, cokolwiek powie możemy natychmiast odpalić odwet, bo przecież nikt nie docenił, że staliśmy w tej cholernej kolejce, żeby teraz wszyscy mogli jeść ciasto. Od razu przyjmujemy rolę ofiary całej tej sytuacji i potraktujemy płacz dziecka i niezadowoloną minę partnera jako atak na nas. Nie interesuje nas ich perspektywa, bo jesteśmy przekonani o tym, że zawsze tam gdzie robimy coś dla innych należy nam się wdzięczność i to jest jedyna właściwa reakcja. Jesteśmy źli i mamy ochotę to ciasto zjeść sami lub wyrzucić do śmieci. Nawet nie zauważymy w tym stanie, że w pokoju tego dziecka leży od pół godziny rozłożona na podłodze planszówka, a w mikrofalówce stoi odgrzewana już trzy razy dla nas zupa... A może zanim to wszystko się wydarzy jest jednak jakiś wybór. Może właśnie ta empatia jest tym innym wyborem. Możemy oczekiwać wdzięczności i nawet być źli, że zostaliśmy tak przywitani, ale jednocześnie chcieć zrozumieć i usłyszeć z czego to przywitanie wynikało, zapytać co się stało, dopuścić taką możliwość, że mimo, że nigdy nikt na nasze spóźnienie tak nie zareagował, akurat dziś, w tym dniu sprawiliśmy tym spóźnieniem jakiś zawód swoim bliskim, bo jak staliśmy w cukierni i kupowaliśmy ich ulubione ciasto, oni szykowali dla nas ciepły obiad i planszówkę organizując swój czas tak, żeby wszystko było gotowe właśnie na 17:00. Wszyscy przecież chcieli dobrze, więc po co się kłócić :) Narcystyczne struktury są jak przesłona w obiektywie, która ogranicza pole widzenia i zapędzają nas w pułapkę ciągłych nieporozumień i konfliktów, którą tak naprawdę sami sobie stwarzamy, wszędzie tam gdzie empatia przestaje działać.
To jest tylko jeden aspekt narcyzmu, który przyszedł mi dziś spontanicznie do głowy na podstawie różnych minionych wydarzeń i tak go chyba tutaj zostawię podkreślając oczywiście, że obserwowanie siebie w ten sposób nie zastąpi fachowej i profesjonalnej diagnozy zaburzeń osobowości na przykład za pomocą testu MMPI-2 lub innych narzędzi diagnostycznych stosowanych przez klinicystów, a ograniczony dostęp do empatii to tylko jeden z wielu objawów narcyzmu. Ja jednak, jak już wcześniej wspomniałam w ramach psychoterapii nie zajmuję się diagnozowaniem, bo nie taki jest mój cel z poziomu mojej roli. Moim osobistym celem jest natomiast na pewno umożliwianie sobie i innym lepszego rozumienia siebie i otaczającego świata i jeśli to dla kogoś poza mną ma jakiś sens i przyczyni się do lepszego rozumienia to już będzie jakiś mały sukces.



