top of page
Zdjęcie autoraFilomena

Konflikt wewnętrzny po wrocławsku...

Każdy, kto był we Wrocławiu prawdopodobnie mijał słynne krasnale zwane Syzyfkami na ulicy Świdnickiej... Mozolnie próbują pchać granitową kulę, każdy z nich jednak w przeciwnym kierunku, przez co od wielu lat ciągle stoją w miejscu. Nie widzą siebie nawzajem, przez co nie rozumieją daremności swoich starań, tracąc czas i energię oraz pogrążając się w coraz większym zmęczeniu i frustracji...


I tak sobie myślę, że podobne "pchanie" odbywa się czasem w naszym wnętrzu. Zdarza się bowiem, że nasze najgłębsze, nieuświadomione potrzeby w pewnym momencie okazują się sprzeczne ze świadomymi działaniami. Z początku może nie być to zupełnie widoczne, ale przychodzi taki moment (wg C.G.Junga w okolicach połowy życia) kiedy to, co osiągnęliśmy w zewnętrznym świecie schodzi na drugi plan, a potrzeby wewnętrznego świata zaczynają domagać się realizacji. Tak jakby do tej pory ta świadoma część nas pchała kulę swoich planów, doklejanych po drodze osiągnięć, doświadczeń, sukcesów i umiejętności w kierunkach, które były zgodne z oczekiwaniami zewnętrznego świata i nagle po drugiej stronie pojawia się ten drugi krasnal - posłaniec nieświadomości i zaczyna pchać w przeciwnym kierunku. Kula staje w miejscu, a my odczuwamy jakiś bliżej nieokreślony niepokój, frustrację, brak poczucia sensu, marazm i spadek energii. Część osób popada w tym czasie w stany depresyjne, traci poczucie satysfakcji z życia, oraz przestaje widzieć sens w tym, co do tej pory wydawało się go mieć. Zaczyna się walka z tym stanem, która czasem przypomina takie właśnie bezsensowne pchanie dwóch Syzyfków. Świadome ego próbuje utrzymać kontrolę, pozostać przy swoim kierunku i pcha ze wszystkich sił, podczas gdy przeciwna jej siła pchania nieświadomych dążeń do urzeczywistnienia prawdziwych potrzeb i potencjału jest proporcjonalna do siły pchania ego i ta walka wewnętrzna toczy się bez końca, dopóki ego się nie podda. Konflikt wewnętrzny można bowiem zakończyć tylko w ten sposób - poddając ego. Nie jest to wcale łatwe zadanie, bo trzeba podważyć wszystkie efekty wysiłku włożonego w dotychczasowe pchanie tej kuli. Czasem trzeba przyjrzeć się jej z bliska, a może nawet dojść do wniosku, że niczym żuk gnojowy utoczyliśmy swoją kulę z kupki gówna, które z punktu widzenia naszych prawdziwych potrzeb i pragnień nie ma już w tym momencie żadnej wartości, a miejsce, do którego ją dopchaliśmy wcale nie jest miejscem, w którym chcemy tak naprawdę być. Ten moment wymaga zakwestionowania przekonań, autorytetów, osiągnięć i sukcesów, zweryfikowania dotychczasowych systemów wartości, remanentu wszystkich pełnionych w życiu ról i relacji, a także w końcu podważenia siebie samego i wszystkiego, co do tej pory o sobie myśleliśmy i wiedzieliśmy. To moment świadomej decyzji dążenia do poznania całej prawdy o sobie i odkrywania siebie od nowa. To często moment pełen rozczarowania (również sobą), różnego rodzaju straty, żalu, bólu, cierpienia i łez. Moment ten jednak jest niezbędny do wyruszenia w dalszą drogę w kierunku urzeczywistnienia samego siebie i autentycznego życia swoim prawdziwym życiem. Tylko wtedy krasnale mogą przestać pchać w przeciwnych kierunkach, zjednoczyć siły i zacząć współpracować, a dalsze toczenie kuli zyskuje inną wartość, bo kierunek przestaje być bezmyślny i przypadkowy, a zbierane po drodze kolejne jej doklejone kawałki pozostają od tej pory w większym stopniu w zgodzie z naszymi prawdziwymi wewnętrznymi pragnieniami i celami. Kula przestaje być kupką gówna i zaczyna być zbiorem naszych zasobów i narzędzi działających w służbie realizacji tego prawdziwego celu, jakikolwiek on jest... Jakkolwiek tego nie nazwiemy: drogą do prawdziwego celu, realizacją potencjału lub talentu, przeznaczeniem lub powołaniem, powrotem do siebie, oświeceniem, przebudzeniem czy odzyskiwaniem życia lub duszy -  każdy z nas jest inny, ma swoją drogę i swoją kulę do pchania. Jednak moment zastoju w tym pchaniu i zderzenia z toczącym się konfliktem wewnętrznym przebiega podobnie. Warto go nie przeoczyć i w sposób twórczy i świadomy wykorzystać, zamiast stać jak wrocławskie Syzyfki latami w tym samym miejscu, tocząc niekończącą się walkę z samym sobą. Kryzys jest szansą, jak pisała Verena Kast, a moment zastoju może być okazją do refleksji i rozwoju, jeśli tylko odważymy się go zrozumieć i świadomie wykorzystać.




122 wyświetlenia

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Sen

bottom of page